Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

Nastał czas zimowego odpoczynku. Nastał czas drobnych podsumowań naszych całorocznych wędrówek. Przedstawiamy artykuł autorstwa SCHEIKA z wędrówki po czeskich fortyfikacjach .

 

 



Preludium

Plan wyjazdu do Czech na tamtejsze fortyfikacje powstał w mojej głowie już ładnych parę lat temu. Najpierw miała to być wyprawa pieszo po czeskich wzniesieniach wzdłuż linii umocnień wokół Kotliny Kłodzkiej. Następnie miał to być kilkudniowy wyjazd autem po najważniejszych dziełach. I pewnie każdy z tych planów przyniósłby ciekawe wrażenia, jednak jak zwykle najlepszy okazał się spontan. Na jednym ze spotkań z kolegą abiesem padła propozycja: ?A może pojedźmy do Czech?? Jego odpowiedź była krótka: ?Jedziemy!?. Propozycja wyszła podświadomie, gdyż już od dwóch lat zapraszał mnie na czeskie bunkry znajomy z Czech ? Mirek. Na naszą wyprawę zaprosiliśmy kolegę partyzanta, który również przyklasnął temu pomysłowi. W zasadzie  były 3 dni do długiego weekendu w sierpniu i trzeba było szybko się organizować?

 

Schron piechoty K-S 14 za Kralikami.

Foto02 ? Podziemia Twierdzy Hurki na trasie turystycznej.

Pamiętny artykuł

Jakiś czas temu miałem okazję przeczytać w lokalnej gazetce Kurier Międzyrzecki artykuł zatytułowany ?Prawda o bunkrach? autorstwa Marcelego Tureczka. Podsumował on w znacznej części treści nieporadność gminy Międzyrzecz jaką odznaczała się, a która nie raz już na forum została skrytykowana. Cała opinia autora oparła się o jego wrażenia z wyjazdu na czeskie fortyfikacje. Opis zaradności i gospodarności naszych południowych sąsiadów wskazywał, że jeżeli gdzieś szukać przykładów prawidłowego zagospodarowania ograbionych i zdewastowanych po wojnie schronów to właśnie w Czechach. Artykuł dał mi pewien obraz w jaki sposób Czesi dbają o tego typu atrakcje turystyczne i zachęcił do wyjazdu w tamte rejony. Jednocześnie zaszczepił uprzedzenie, że można się spodziewać tam tylko zachwytu. Opisywana wyprawa okazała się najlepszym sposobem na konfrontacje już nieco leciwego artykułu.

My na kopule obserwacyjnej schronu K-S 12b należącego do młodej kobiety.

 

My z Mirkiem przed wejściem do podziemi Twierdzy Bouda.

Wyprawa

Umówiliśmy się z moim czeskim znajomym, że spotkamy się już w miejscowości z noclegiem ? w Kralikach. Po formalnościach związanych z zameldowaniem w motelu ruszyliśmy od razu na Twierdzę Hurka pod Kralikami. W zasadzie z zewnątrz obiekt, którym rozpoczyna się i kończy trasa turystyczna, nie prezentuje się ciekawie ? oryginalna elewacja wjazdu do podziemi otrzymała pokaźną przybudówkę, w której mieszczą się eksponaty, kasa biletowa, sklepik zarazem, a w nim?. Pierwsza rzecz, która od razu bardzo mi przypadła do gustu ? piwo butelkowe sprzedawane na sączenie w trakcie oprowadzania. Jako że przewodnik (prezentujący się jako czeski żołnierz z okresu przedwojennego) nie mówił po polsku, a po czesku mówił z prędkością karabinu maszynowego, Mirek opowiadał nam o wszystkich faktach i ciekawostkach tej twierdzy z boku. Mimo bariery językowej i uprzedzeń do tras turystycznych, uważam, że trasa podziemna została dobrze zagospodarowana i świetnie przygotowana dla ruchu turystycznego. W dużej mierze dzięki mnogości eksponatów. Tego dnia pojechaliśmy jeszcze na obiekt za Kralikami, który leży wśród pól i jest w prywatnych rękach. Wiele dobrego słyszałem o czeskiej gościnności, dlatego szczęście mieliśmy bo na swoim obiekcie rodzinka zrobiła sobie ze znajomymi piknik. Przywitali się serdecznie i chętnie pokazali nam schron z ciekawymi kopułami. Ich atrakcyjności dodała odbita wewnątrz sygnatura z charakterystycznym logiem Skody. Przyznam, że zdziwiłem się gdy właścicielem obiektu okazała się młoda kobieta. Atrakcje pierwszego dnia skończyliśmy w gospodzie ?U Chorwata? z pysznym piwem Holba.

Drugi dzień był najlepszy. Pomijając piękno gór i szaty roślinnej na szlaku górskim w kierunku Boudy i paru ?żopików? udało nam się bez większych ograniczeń zwiedzić Twierdzę Bouda. Tutaj znów ukłon w kierunku Mirka za załatwienie zwiedzania i oprowadzanie. W końcu ciemność, wilgoć, woda, zimno i ?dziury?, do których zwykły turysta nie ma wstępu. Nieukończone chodniki i wyrobiska pod nie robią ogromne wrażenie, ale jeszcze większe zrobił kilkunastometrowy szyb pod ogromną kopułę na działo artyleryjskie. Również przed tą trasą można było skorzystać z piwnych zasobów kasy biletowej ? polecam Cernego Kozla. Ogólnie bardzo bogato wyposażony sklepik. Widać, że Bouda to już wysokiej renomy atrakcja i dlatego tak bardzo się promuje, najbardziej chyba poprzez literaturę i broszury trystyczne. Z resztą bardzo dobrze zorganizowane są również trasy piesze na powierzchni, którymi Boude i okoliczne schrony piechoty można zwiedzić z marszu. Podobnie jak u nas, tamtejsze ruiny schronów również mają w sobie urok, który sprawia, że chętnie siadamy w cieniu jednego z nich i spijamy pyszne czeskie piwko delektując się otaczającą przyrodą i klimatem gór.

Trzeciego dnia mieliśmy konfrontacje skrajnych przykładów tras turystycznych, praktycznie różnice były wszędzie, ale od początku. Pojechaliśmy z rana do miejscowości Dolni Morawa. Kawałek za nią przekraczając Morawę mieści się schron K-S 5 ?U Potoka? ? z zewnątrz zadbany skansen-muzeum, kryjący w swych wnętrzach wyposażenie, które pozazdrościć może dosłownie każde tego typu muzeum w schronie. Nie wiem czy jest gdzieś na świecie ?żelbet? tak pięknie odrestaurowany i tak otwarty na turystów. Cena zwiedzenia (30KC) wręcz śmieszna w stosunku do tego co można zobaczyć ?U Potoka?, a przede wszystkim poczuć namacalnie. Należy wspomnieć, że obiekt jest gospodarowany i odrestaurowany przez zrzeszoną grupę miłośników fortyfikacji takich jak my. Mało tego, w przeszłości nierzadko wkładali w niego własne fundusze. Kontakty z innymi osobami z branży i przyjazne nastawienie gminy sprawia, że ratowanie perełek czeskiej fortyfikacji jest prostsze. Schron może się pochwalić jedyną na wszystkie czeskie umocnienia pompą wodną z ujęciem, które działa do dziś. Firma czeska, która ją produkowała, zobowiązała się bezpłatnie ją dla nich serwisować. Ale to dopiero początek, czynna łazienka, w pełni wyposażone pomieszczenia załogi, zrekonstruowane kopuły, maszynownia z działającym wciąż agregatem Skody, filtrownia powietrza i w końcu najatrakcyjniejsze pomieszczenie bojowe ? dosłownie cofamy się do lat 30-tych. Stanowisko działa ppanc, stanowisko ckm-u, stanowisko obrony wejścia z rkm-em. A wszystkim w zasadzie można się pobawić, dotknąć, przymierzyć przez lunetę zrobić zdjęcia, co dusza zapragnie, i bez ograniczeń czasowych. Że nie wspomnę o pozytywnym nastawieniu właścicieli do turysty, z którymi bardzo miło było można pogawędzić (koniecznie z tłumaczemJ ).

Całkiem odmienne wrażenia wywarła na nas trasa turystyczna na Twierdzy Hanicka. Najdroższa dotychczas trasa, która odznacza się całkowitym spędem różnych turystów, chyba nie zawsze wiedzących z czym mają do czynienia. W zasadzie ja też odczułem zmieszanie, gdy po zejściu do podziemi twierdzy ujrzałem tłum ludzi nie mieszczący się do końca w wąskim korytarzu. Oryginalna posadzka zalana nowszą, jakaś instalacja z nowymi izolowanymi rurami, jakieś stare komunistyczne maszyny elektryczne, stare komputery ? pełna industrializacja! Konsternacja sięgała zenitu gdy cały ten tłum był przepędzany przez przewodniczkę w zaskakująco szybkim tempie. Nic ze starego oryginalnego wyposażenia. W zasadzie ten kto się nastawiał na podobne widoki jak na Hurce lub Boudzie zawiedzie się. Mirek wyjaśnił nam, że jest to spowodowane faktem ulokowania się po wojnie w podziemiach jakiegoś Ministerstwa, niestety nie pamiętam jakiego, i używany jako schron przeciwatomowy. Twierdza fotogenicznie prezentuje się wyłącznie na powierzchni ? wszystkie kopuły w schronach oraz zachowane pancerze tradytora.

Izba bojowa w schronie-muzeum K-S 5 ?U Potoka?.

Podziemia Twierdzy Hanicka na trasie turystycznej.

Ocena po czasie

Ogólnie wyprawa była bardzo udana. Zachęca do powrotu na czeskie fortyfikacje, jadło i pyszne piwo. Nie mam wątpliwości, że organizacja skansenów i muzeów w czeskich fortyfikacjach XX wieku stoi na wysokim poziomie i potrafi zachęcić tak ortodoksyjnych bunkrowców jak my na ich odwiedzanie. Nie zmieni tego nawet bezgustowna Hanicka. W czołówce wzorów jak zorganizować interesującą turystykę są schron ?U Potoka?, Brezinka i Bouda. W moim odczuciu świadczy to o tym, że artykuł wspomniany na początku pozostaje wciąż aktualny. Czy to wina mentalności, biurokracji czy może pesymizmu? Sam już nie wiem.

Liczę na to, że nasza perła Ziemi Lubuskiej dogoni tamtejszy poziom. Dobrze obranej drogi, jakiegoś zalążka progresu można się doszukiwać w niedawnej konferencji odbywającej się w Pniewie. Parę lat temu na Brezince odbywały się targi Fort Expo. Może kolejnym większym krokiem w Pniewie niech będzie taka impreza? Chyba byłby to najlepszy sposób na poznanie lub wymianę doświadczeń innych tras turystycznych.

 

Kuba (Scheik)

 

Tradytor należący do Twierdzy Hanicka, niegdyś ogrodzony płotem pod wysokim napięciem.

Jeden z wysadzonych schronów.

Jedno z wielu stanowisk bojowych LO vzor 37, tzw. ?Żopiki? (cz. Ropiky).

Schron w trakcie rekonstrukcji.

Dodaj komentarz


Kod antysapmowy
Odśwież